W latach osiemdziesiątych stało się jasne, że socjalistyczna gospodarka planowa tak właśnie różni się od gospodarki bez żadnych przymiotników jak krzesło elektryczne od zwykłego krzesła. Co ciekawe ubezpieczeniowe autorytety nie pozostały w tyle za tymi przekonaniami. Uważano, że nie jest zdrowa gospodarczo sytuacja, gdy krajowy rynek ubezpieczeniowy należy w całości do PZU (z kilkudziesięcioma rodzajami ubezpieczeń obowiązkowych) a ubezpieczenia zagraniczne (cargo międzynarodowe, ubezpieczenia morskie oraz tzw. zielona karta) są przypisane Warcie. 

W tych okolicznościach przyrody, w roku 1984 została uchwalona nowa ustawa o ubezpieczeniach majątkowych oraz osobowych. Ustawa ta złamała monopol ubezpieczeniowy formalnie i prawnie. Faktycznie monopol ten został złamany w roku 1988 kiedy to powstał Spółdzielczy Zakład Ubezpieczeń Westa. Do lipca roku 1990, kiedy to uchwalono nowa ustawę ubezpieczeniową, czyli w okresie trzech lat powstało 12 nowych zakładów ubezpieczeń. Ponieważ ustawa z roku 1984 nie stawiała ograniczeń co do formy prawnej ubezpieczyciela oprócz WESTY, która działała jako spółdzielnia mieliśmy też takiego rodzynka jak Towarzystwo Ubezpieczeń Komunikacyjnych „TUK” założone przez warszawskich taksówkarzy, które działało w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

Z perspektywy czasu najbardziej dziwi mnie, że nikt z rządu czy ministerstwa finansów nie zaprzątał sobie głowy tym podstawowym problemem: jakim kapitałem założycielskim dysponują nowe podmioty oraz skąd ten kapitał pochodzi? Czy ktoś pamięta dzisiaj o wielkim biznesmenie z Gdańska – Mariuszu Olechu? Oprócz firm transportowych i spedycyjnych założył on sobie firmę ubezpieczeniową GWARANT, o której pamiętają chyba wyłącznie ci jej klienci, którzy nie otrzymali odszkodowań. W Poznaniu właściciele Hestji (nie tej sopockiej, która istnieje do dzisiaj) związani byli z Mariuszem Świtalskim. Nie były to bynajmniej rekiny światowej finansjery. Kto był głównym akcjonariuszem katowickiego FENIKSA? Dalibóg, nie wiem. Wiem natomiast jak imponujący był jego kapitał akcyjny – 6.800.000 złotych. To i tak fortuna w porównaniu z taką POLISĄ – jej kapitał założycielski wynosił 600.000 złotych. Amerykański koncern ubezpieczeniowy AIG upadłby wraz z bankiem Lehmann Brothers gdyby rząd federalny nie udzielił mu kredytu w wysokości 85 miliardów dolarów. Firma zbierała wtedy rocznie na całym świecie 110 miliardów dolarów składek i dysponowała ok. 150 miliardami dolarów aktywów. A chłopaki z Polski prowadzili ubezpieczeniowy biznes po taniości, w dodatku nie mając o tej działalności zielonego pojęcia. Wprawdzie towarzysz Lenin twierdził, że państwem mogą kierować kucharki ale czy zgodziłby się na kierowanie firmą ubezpieczeniową przez taksówkarzy?

Ustawodawca jednak miał do tych chłopaków słabość. Nowa ustawa ubezpieczeniowa chroniła rynek asekuracyjny przed zachodnią konkurencją początkowo do 1993 a później do 1999 roku. W założeniach do roku 1999 miał się u nas rozwinąć potężny i bogaty rynek asekuracyjny oparty o krajowy kapitał. Jednak, jak mówi klasyk: „piniendzy nie ma i nie będzie”. Kapitału nie było też wtedy. Nie było ich na podniesienie kapitałów w związku z rosnącym portfelem ubezpieczeń. Nie było nawet na pokrycie marginesu wypłacalności.

Co prawda obejście ustawy dla zagranicznych podmiotów było proste. Należało otworzyć odrębną spółkę w Polsce. Tak postąpił np. Commercial Union zakładając spółkę z Wielkopolskim Bankiem Kredytowym, francuski AGF oraz AIG działające w Polsce pod firmą AMPLICO. Zauważmy, że wszystkie te spółki zainteresowane były wyłącznie rynkiem ubezpieczeń życiowych. Ubezpieczeniami majątkowymi nie interesował się wtedy żaden z europejskich czy amerykańskich graczy. Dlaczego? O tem potem.

Nie wiem kim jesteście z zawodu, drodzy czytelnicy niniejszej opowieści, ale jeżeli (na czym najbardziej mi zależy) jesteście profanami, to muszę znowu pozwolić sobie na dygresję – na czym polega działalność ubezpieczeniowa? Od strony finansowej jest to odwrócenie porządku rzeczy panującego w normalnym przedsiębiorstwie. Tam właściciel najpierw musi zainwestować w pracowników, surowce, maszyny itp. To pozwala mu wyprodukować określone dobra i sprzedać je z zyskiem. Zasada jest taka:  najpierw koszty, potem przychód i ewentualny zysk. Zakład ubezpieczeń jest bodaj jedynym rodzajem przedsiębiorstwa, w którym sytuacja jest odwrotna. Najpierw przychody w postaci składki asekuracyjnej a następnie koszty, których lwią cześć stanowią odszkodowania. Wysokość kosztów powinno obliczać się metodami statystycznymi w oparciu o rachunek prawdopodobieństwa. Może Was to dziwić, drodzy czytel–laicy ale ubezpieczyciel z dużym prawdopodobieństwem może z góry określić jaki poziom odszkodowań jest związany z określonym portfelem ryzyka. Dlatego tak ważne jest aby zakład ubezpieczeń nie był własnością taksówkarzy, pana Olecha albo Świtalskiego. Pokusa aby skorzystać z pieniędzy, które powinny stanowić rezerwę na przyszłe odszkodowania była dla tych panów zbyt duża.

Dużo by tu jeszcze pisać. Praktycznie z każdym upadłym zakładem ubezpieczeń wiąże się historia warta oddzielnego artykułu. Związana z Kwaśniewskimi i żoną premiera Oleksego Polisa, historia Westy, która po dwóch latach od założenia zatrudniała 16.000 pracowników (niewiele mniej niż ówczesne PZU), czy wymienione wcześniej Hestja, Gwarant czy Gryf. Ogółem do 2000 roku upadło sześć spółek a dwadzieścia sześć uległo kontrolowanej likwidacji lub połączyło się z innymi spółkami. Procedury upadłości trwały po kilka lat, a ubezpieczeni, najczęściej po kilkuletnim oczekiwaniu, otrzymali od istniejącego wtedy Funduszu Ochrony Ubezpieczonych 50 lub 90 procent należnego odszkodowania w zależności od rodzaju roszczenia.

Teraz na dźwięk słowa „ubezpieczenie” czy „ubezpieczyciel” Polakom trzeba było podawać nervosol a co mniej odpornym organizować sesje z psychoanalitykiem. Jak sądzicie, czy możliwe było aby ktokolwiek w Polsce nabrał się po raz czwarty na obiecanki-ubezpieczanki? Owszem, i jak najbardziej. Zapoznajcie się proszę z kolejnym artykułem.

Bibliografia:

  1. „Polski rynek ubezpieczeń na tle kryzysów społeczno-gospodarczych” pod red. Stanisław Nowak, Andrzej Z. Nowak, Andrzej Sopoćko, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego;
  2. „Ubezpieczenia gospodarcze i społeczne w dobie przemian” pod red. Maciej Cycoń, Tomasz Jedynak Grzegorz Strupczewski. Przegląd Ubezpieczeń 2017, wyd. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie;
  3. Marian Szczęśniak: „Historia ubezpieczeń polskich po II wojnie światowej”, Monitor Ubezpieczeniowy nr 51 - grudzień 2012;
  4. dr Marcin Kawiński: „Ubezpieczenia w rozwoju społeczno-gospodarczym Polski” Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 2/2013;
  5. Agnieszka Pobłocka: „Rozwój polskiego rynku ubezpieczeń w latach 1991-2008” w Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 1/2010
  6. „Nabrani na polisy” aut. Andrzej Dryszel, Tygodnik Przegląd; 09.12.2002;
  7. Przemysław Łagrowski: „Upadek firmy ubezpieczeniowej”, portal Money.pl. grudzień 2015;
  8. Michał Szafrański: „Ile kosztuje polisa inwestycyjna…”, wrzesień 2014, na stronie https://jakoszczedzacpieniadze.pl/
Pin It

   DSC_0062-3.jpg

Cześć, dziękuję za zainteresowanie moim blogiem. Jeżeli masz problem, pytanie, jakąkolwiek potrzebę związaną z ubezpieczeniem a na razie nie ma tu artykułu dotyczącego interesującego Ciebie tematu zadzwoń +48 692 450 000 lub napisz m.szulc@mediantabroker.pl. Jeżeli chciałbyś, żebym to ja był osobą której zaufasz w sprawie ubezpieczenia prywatnego lub Twojej firmy to kontakt masz powyżej. Maciej Szulc