Teoretycznie mógłbym zamknąć temat w tytułowym zdaniu. Jednak jak się okazuje dla wielu osób prowokowanie nieszczęścia jest chlebem powszednim. Oto krótka opowieść dydaktyczna zaczerpnięta z mojej praktyki zawodowej.  

Kilka lat temu pracownik działu finansowego w jednej z obsługiwanych przeze mnie firm poprosił mnie o poradę ubezpieczeniową. Jednak zanim przeszedł do tematu zastrzegł sobie moją dyskrecję. Zdziwiłem się, bo większość takich porad dotyczy problemów z wysokością odszkodowań, z ubezpieczenia casco prywatnego samochodu. Tymczasem ta sprawa rzeczywiście wymagała dyskrecji. Brat mojego rozmówcy spowodował wypadek prowadząc samochód po pijanemu. Co gorsza, w wypadku zginął kierowca pojazdu, w który uderzył sprawca. Brat został skazany na cztery lata więzienia. Po jakimś czasie otrzymał korespondencję z zakładu ubezpieczeń chroniącego jego odpowiedzialność cywilną. Zgodnie z obowiązującym prawem dotyczącym ubezpieczeń obowiązkowych ubezpieczyciel wypłacił odszkodowanie i zadośćuczynienie rodzinie ofiary a następnie zwrócił się z roszczeniem regresowym do sprawcy. Rachunek opiewał na 400.000 złotych. Ponieważ w zakładzie karnym możliwości zarobkowania są znacznie ograniczone perspektywy były takie, że po wyjściu z więzienia nasz negatywny bohater będzie musiał zapłacić kwotę roszczenia powiększoną o karne odsetki narastające przez cztery lata. Zgodnie z prośbą mojego rozmówcy zadzwoniłem do działu likwidacji ubezpieczyciela, z pytaniem czy mogę odstąpić od naliczania odsetek albo rozłożyć płatność na raty. Odpowiedź pani dyrektor Departamentu Likwidacji Szkód była zdecydowana: „Jak Pana zdaniem miałabym to uzasadnić przed Zarządem, przecież alkohol to okoliczność obciążająca a nie łagodząca – nie ma mowy”. Sprawcy wskutek tych okoliczności rozpadła się rodzina a należność pewnie spłaca do dzisiaj – zamiast na przykład spłaty kredytu mieszkaniowego.

Rekordzistą w mojej praktyce zawodowej był maszynista, który wykoleił po pijanemu pociąg osobowy. Suma roszczeń pod jego adresem wynosiła siedem milionów złotych, wliczając zniszczone wagony, torowisko oraz poszkodowanych pasażerów (na szczęście nikt nie zginął).

Oczywiście unikanie ryzyka to nie tylko ograniczenie spożycia alkoholu. PZU rozpoczęło właśnie kampanię społeczną uświadamiającą kierowcom, że używanie smartfonów podczas prowadzenia samochodów jest przyczyną około 20% wypadków. Wstyd powiedzieć ale piszący te słowa sam przekonał się, że nie warto prowadzić i obsługiwać telefon. Szczęście w nieszczęściu, że wylądowałem na drzewie a nie na jadącym z przeciwka samochodzie.

zabroniona

Fotografia ściągnięta z aukcji na Allegro

Inny przykład to udostępnianie skanu dowodu osobistego. Czy wiecie, że istnieje bardzo ograniczona liczba instytucji, które mają prawo domagać się od nas takiego skanu? Ze znanej firmy hotelarskiej wyciekły ostatnio dane kilkuset tysięcy klientów. Mariott odmówił udostępnienia informacji o zabezpieczeniach, jakie były przez nich stosowane w odniesieniu o tych danych. Ciekawe, czy korzystając z tych danych można na przykład wziąć kredyt online?

Do właścicieli firm eksportowych i importowych mam z kolei pytanie, czy wiedzą jak uchronić się przed wkręceniem w karuzelę VAT-owską.  Jest to bardzo proste ale wymaga trochę starań i zachodu. Nie warto przecież być wyprowadzanym z własnej firmy przez funkcjonariuszy ABW.

Na temat unikania ryzyka mógłbym pisać bez końca. Wynika to z tego, że ryzyko jest tak wszechobecne, że wiąże się prawie z każdą naszą życiową czy biznesową decyzją. Czy słyszeliście kiedykolwiek o uważności? Istnieją już kursy rozwijające tę umiejętność, chociaż nie mówi się tam o korzyściach wynikających z unikania zbędnego ryzyka. Dzięki rozwijaniu tej umiejętności w naszym zachowaniu pojawia się przerwa pomiędzy działaniem bodźca a naszą nawykową reakcją. To pozwala na bardziej świadomą i zrównoważoną reakcję, na „wyłączenie” emocji, które bardzo często nas oszukują i zdradzają.

Z jednej z moich ulubionych biznesowych lektur dowiedziałem się jak przedsiębiorcy wpadali w zastawioną przez banki pułapkę opcji walutowych. Podejmowali oni decyzję o zawarciu takiej umowy z bankiem np. rozmawiając telefonicznie z „doradcą” podczas podróży samochodem. Wystarczyło powiedzieć do słuchawki „tak” żeby w konsekwencji zrujnować swoją firmę i zbankrutować. Większość nie rozumiała zapisów umowy, ulegała jednak sile perswazji. Post factum łatwo osądzać takie zachowanie, ale za chwilę życie postawi nas przed innymi sytuacjami a nasze wybory będą równie – używając eufemizmu – niezbyt mądre.

To tyle na temat unikania ryzyka. Pamiętajmy jednak, że unikanie powinno dotyczyć jedynie ryzyka głupiego i zbędnego. Gdybyśmy unikali ryzyka en masse to jako gatunek homo sapiens siedzielibyśmy jeszcze na drzewach. Jak powinniśmy zatem świadomie podejmować ryzyko w naszym działaniu? O tym napiszę w następnych artykułach.

Pin It

   DSC_0062-3.jpg

Cześć, dziękuję za zainteresowanie moim blogiem. Jeżeli masz problem, pytanie, jakąkolwiek potrzebę związaną z ubezpieczeniem a na razie nie ma tu artykułu dotyczącego interesującego Ciebie tematu zadzwoń +48 692 450 000 lub napisz m.szulc@mediantabroker.pl. Jeżeli chciałbyś, żebym to ja był osobą której zaufasz w sprawie ubezpieczenia prywatnego lub Twojej firmy to kontakt masz powyżej. Maciej Szulc